Święta, święta i po. Minęły niewiadomo kiedy. Było zimno i... padał śnieg :( na szczęście dzień po świętach przyszła wiosna! Piękna, słoneczna choć może nie aż tak gorąca. Ale miny z Młodą miałyśmy niezadowolone, że trzeba wracać.
Cały wcześniejszy tydzień pogoda raczej szaro-bura i jesienno zimowa, a gdy mamy wracać to wiosna sobie przypomniała, że pojawić się miała. Okazało się jednak, że Pan Buka zrobił nam niespodziankę załatwił sobie wolne w pracy i przedłużył pobyt o jeszcze kilka dni :) zostaliśmy już we trójkę do wczoraj! Pięknie było! Wreszcie słonecznie! Może mogłoby być trochę cieplej, ale nie ma co marudzić. jak świeci słońce to żyć sie chce! dotlenilismy sie za wszystkie czasy ;) pies sie wybiegał. No jednym słowem fajnie było. I znów żal było wyjeżdżać. Sam powrót też niezbyt przyjemny. Ja nie jeżdżę tak szybko jak mąż. On nie jeździ tak wolno jak ja ;) na drodze ja się mecze jadąc za nim on sie meczy jadąc za mną ;) na szczęście udało nam sie jakoś wypośrodkować i dojechać szczęśliwie. I nawet sie nie pokłóciliśmy ;)))))
Same święta były bardzo przyjemne. Ale dla mnie nie maja one wymiaru duchowego wiec pewnie łatwiej mi się odnaleźć. Nie święciłam jajek, nie byłam na mszy. Choć wszystko zorganizowane tak, aby i wierzący i nie czuli się dobrze. W sobotę rano było wspólne robienie pisanek, szykowanie święconek. Kto chciał mógł osobiście udać się do Kościoła na święcenie.
Widać, że dużo osób ma taki pomysł na święta. Puste miasteczko w czasie świąt zapełniło się turystami. Myśle , że będzie to nasza tradycja ;))) może uda się namówić resztę rodzinki?
Meduza wyjechała w poniedziałek. Mąż jej przyjechał w sobotę.
Staliśmy akurat w większym gronie i paliliśmy papierosy. Miejsce do palenia wyznaczone tuż obok parkingu. Lubię palić. Wiem, że to niezdrowe, niemodne i w ogóle ble! Ale ja lubię i już. Staram się tym nikomu nie przeszkadzać. Bo sama choć zapalić lubię to dymu papierosowego nie lubię ( to dopiero ciekawostka ;)). Nie pale w obecności niepalących. W moim domu się nie pali ( jedynie na balkonie) uprzedzając: mam palących sąsiadów i robią dokładnie to samo ;) Ale nie o paleniu miało być ;) No wiec stoimy sobie i puszczamy dymka ( wreszcie mogę odetchnąć pełną piersią- Młodą zajmuje się mąż, przy Młodej nie pale) stoi z nami również Meduza. Nagle podjeżdża samochód. Meduza w podskokach rusza do przodu. A reszta w napięciu wypatruje tego menża ;))
Z samochodu wysiada on. Łysy, Dwa metry wzrostu i wygląd jakby od urodzenia mieszkał w siłowni ;)
Meduza rzuca mu się na szyję i krzyczy „cześć słithart aj mised ju” on patrzy na nią i mówi „piękną” polszczyzną „Teresa! Co ty odpierdalasz?!”... Teresa jakby dostała w twarz. Najpierw czerwona, później blada. Jak ryba łapała powietrze. Chyba chciała coś powiedzieć, ale jak nie ona zapomniała języka w gębie. Nas też zatkało. Ale jak tylko weszli do środka to nie mogliśmy powstrzymać śmiechu.
Ze mną już ani razu nie rozmawiała. Unikała mnie jak ognie i nawet gdy przechodziła tuż obok odwracała wzrok i udawała, że mnie nie zna. A ja jak na złość mówiłam głośno „dzień dobry Tereso”, choć mogłam mówić heloł albo inne hał ar ju ;))
Jak się później okazało, mąż Meduzy urodził się w Anglii, ale rodzice są Polakami. Mieszkają tam. On tu. Stąd doskonała znajomość polskiego...
I taka to była historia z Meduzą.
W sumie to chyba biedna dziewczyna, która chcąc zwrócić na siebie uwagę tak się zachowuje, a może taki ma poprostu styl bycia? Tego się nie dowiem, bo mam nadzieję nigdy jej nie spotkać ;) ale nie samą Meduzą człowiek żył ;) Podczas wyjazdu poznałam kilku fajnych ludzi. Miałam z kim pogadać.
Odpoczęłam, naładowałam akumulatory ;) nie musiałam prać, sprzątać, gotować. Martwiłam się jedynie czy będzie słońce czy deszcz ;) Dobrze mi było. Ale czas się pozbierać i wrócić do rzeczywistości ;) Młoda z tatą właśnie rozpoczęła sezon rowerowy, a ja zgłosiłam się na ochotnika do prania ;) jednak zamiast to robić, to siedzę, piszę i pozbierać się nie mogę ;)
Mam wielkie zaległości u Was. Postaram się nadrobić. ;)
Babo weź się wreszcie do roboty! ( musze się jakoś zdopingować ;)))
Wracam, choć wcale mi się nie chce ;)
Ps. Coś namieszałem chyba w ustawieniach bo po publikacji, tekst całej notki zlewa mi się w całość. Nie ma żadnych akapitów :( choć w edycji są. Nie umiem tego naprawić. Wybaczcie!
Cieszę sie ze wracasz do nas bo smutno było bez Ciebie 😉
OdpowiedzUsuńAkumulatory naładowania to najważniejsze teraz rzeczywistość czeka.
Powrót do rzeczywistości jest brutalny ;))) ale wyjścia nie ma ;)))
UsuńJuz mialam narzekac na ten tekst ciurkiem pisany, bo ja stara to locy siem mencom pszy takim cytaniu:)) A to nie Twoja wina, jeno blogger namieszl. Przlknelam, przetrawie.
OdpowiedzUsuńMeduza faktycznie zagadkowa postacia jest "Teresa co ty odpierdalasz?" o malo mnie nie zabilo:))
pozarlam pare liter, ale tak to jest jak czlowiek pisze owszem juz po pierwszej kawie, ale jeszcze przed sniadaniem:))
UsuńWybacz Star ;))) dzięki Dariuszowi już wiem co namotałam ;))) musze do Ciebie zajrzeć bo widziałam już zakończenie historii z synową, a ja dopiero na drugiej części!
UsuńJaka żenująca wpadka Meduzy, aż normalnie szkoda kobiety :D
OdpowiedzUsuńCo do braku akapitów w tekście - sprawdź, czy przypadkiem przy pisaniu nie przełączyłaś okienka postu z Nowy post na HTML.
Dariusz, mysle, ze trafiles w sedno problemu i dziekuje, bo sama bym na to nie wpadla;) A jak sie mnie kiedys przytrafi takie pisanie ciurkiem, to moze bede pamietac. Chociaz, kto wie... skleroza nie boli:))
UsuńDariuszu! Jesteś WIELKI!! Dziękuje Ci bardzo!! Oczywiście przełączyłam na Html - w życiu bym na to nie wpadła! Widzę, że musiało mi się to przytrafić już kilka notek temu... teraz już będę wiedziała co i jak. Dziękuje ogromnie!
UsuńTylu dni nad morzem zazdroszczę!! Na pewno odpoczeliście :)
OdpowiedzUsuńHistoria z Meduzą super! ;)
Pozdrawiam :)
O tak! Udalo się odpocząć. Wyszły z tego wyjazdu całkiem przyjemne, niespodziewane wakacje ;)
UsuńIeszę się że tak miło spędziliście czas ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się *
UsuńMiło było, ale się skończyło! Stanowczo za szybko wolne dni mijają ;)
UsuńSama nie pale, ale uwielbiam wachac dym papierosowy. :)
OdpowiedzUsuńA to odwrotnie niż ja :) palić lubię, ale dymu nie ;)))
UsuńA ja ani dumu ani papierosów. Bleee... :P
UsuńHaha... meduza rządzi ��
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wyjazd tak wam się udał. Odpoczeliscie, naladowaliscie akumulatory i w pełni sił możecie wkraczac w wiosnę ��
U nas w rodzinie tylko tato pali. Nigdy mnie nie ciągnęło, ale pamiętam, że od zawsze lubię zapach tego pierwszego dymka po odpaleniu papierosa ��
Meduza najlepsza ;)))
UsuńA ja palić lubię, ale dymu nie ;))) tak naprawdę to nałogowcem nie jestem. Nie pale wogole przy Młodej, czasem w ciągu dnia zapale 1 góra dwa. Teraz jak byłyśmy przez tydzień same nie paliłam wcale. Ale lubię ;)
Świetny pomysł z tym wyjazdem na święta - super. Meduza - niezły odlot.
OdpowiedzUsuńŻałuje że dopiero teraz na to wpadłam, ale lepiej późno niż wcale ;))) mam nadzieje, że to się stanie naszą tradycją :)
UsuńZ Meduzy niezły okaz ;)
fajny pomysł z tym wyjazdem i odpoczynkiem :) chociaż dla mnie niezbyt bo ja jako wierząca raczej sobie póki co nie wyobrażam świąt bez rodziny a z rodziną taki wyjazd nie możliwy bo by każdy musiał zapłacić a to już gorzej wygląda. Dobrze, że wypoczęłaś !!!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że mieszkasz w domu a nie w bloku bo palenie na balkonie w bloku to słaby pomysł.
aha a co do Teresy to jak widać jej mąż Anglik z urodzenia nie koniecznie ma parcie się tym chwalić a żona a i owszem :D całkiem jak mój kuzyn urodziny w Niemczech a mieszkający w Polsce jakoś nie przychodzi mu do głowy chwalić się, że jest Niemcem a jest. Ma podwójne obywatelstwo :D
UsuńWidzisz Polly tak to czasem jest, że dla niektórych pochodzenie ma ogromne znaczenie. A takie zagramaniczne to już w ogóle! ;))
UsuńWyjazd udany i mam nadzieje stanie się nasza tradycją. A może i rodzinkę da się przekonać. Zobaczymy za rok. Bo jednak mimo wszystko nie dorosłym do Bozegonarodzenia poza rodzinnym domem.
no jasne miło poszpanować zagranicznym obywatelstwem :D
UsuńJak tam z tym balkonem bo nie napisałaś ? a ja właśnie robiłam awanturę rok temu bo wynajmujący mieszkanie pod nami mają małe dziecko i palą właśnie na balkonie żeby nie przy dziecku. Tyle, że nad ich balkonem jest nasza sypialnia i latem jak mam otwarte okno to wdychałam cały smród bo mamy łóżko tuż pod oknem. Ja jednak uważam, że jak się pali to należy we własnych ścianach a nie sąsiadom pod nosem (oczywiście w domku to co innego ale w blokach niedopuszczalne jak palenie w windzie).
O paleniu było już w notce :) Pale na balkonie. Nie pale w windzie, na klatce schodowej, na przystanku itp. Zresztą jak już pisałam w którymś komentarzu powyżej, moje palenie jest raczej okazjonalne. Czasem przez długi czas nie pale wcale, czasem zapale 1-2 papierosy dziennie. Ale mimo wszystko lubię to :)
Usuńtak było ale nie widzę odpowiedzi czy mieszkasz w bloku czy w domu :DDDD
UsuńPolly, przecież napisałam „ pale na balkonie, uprzedzając: mam palących sąsiadów i robią dokładnie to samo”, gdybym mieszkała w domku nie bardzo by mnie interesowało czy sąsiedzi robią tak samo ;) tak wiec mieszkam w bloku, pale na balkonie. I ( o zgrozo! ) noe zamierzam tego zmieniać ;)))
Usuńczyli nie ładnie. Bo nie koniecznie wszyscy sąsiedzi do których leci przez okno Twój dym palą i chcą go wdychać. W domu nie palisz bo sama nie lubisz dymu ale inni wąchać muszą :P
UsuńTakie życie ;) mieszkając w bloku trzeba się liczyć z sąsiadami uprzykrzajcymi życie ;)
UsuńMyśle jednak ze dym z moich papierosów częściej wpada do mojego własnego mieszkania niż domu sąsiada. Mam bardzo duży balkon, blisko 20 metrów. Z boku sąsiada nie widzę bo są ściany. Jestem tak zabudowana, że musiałabym stać na balustradzie i kopcić żeby ten dym doleciał do góry. A nawet gdyby doleciał to sąsiad nie zauważy, gdyż sam kopci jak smok. Moje dwa papierosy to nic w porównaniu z jego paleniem. Niestety pali też w windzie i na klatce schodowej :/ czasem tez na balkonie ( może powinnam to nazwać taras bo to takie wielkie) robi grilla i to dopiero są zapachy... uroki mieszkania w bloku. Więcej sąsiadów do których dym mógłby lecieć nie ma.
Ufff na szczęście nikt mojego papierosowego smrodu wdychać nie musi!
Myśle że temat palenia na moim balkonie wyczerpany ;)
Super, ze Swieta fajnie Wam minely i ze udalo sie nawet wyjazd przedluzyc do mini-urlopu! :)
OdpowiedzUsuńTakich "Meduz" mam okazje naogladac sie w polskich sklepach, ktore odwiedzam srednio raz w tygodniu. Kiedys, na dziale miesnym stal przede mna facet, ktory uparcie mowil do ekspedientki lamanym angielskim. Akcent taki, ze nozem mozna krajac, wymowa tragiczna, ale uparcie po angielsku. Przypominam, ze sklep polski i cala obsluga oraz klienci naokolo mowia w jezyku ojczystym. Pomiedzy prosbami o kolejna kielbaske czy szyneczke, facet pytal zony (po polsku!) co kupic. Dodam, ze nazwy wedlin maja w sklepach w obu jezykach, bo czasem sie jakis Amerykanin trafi. Gosciu uparcie czyta nazwy angielskie, oczywiscie nie wiedzac JAK je przeczytac. Ekspedientka nie moze go zrozumiec, facet sie wscieka i mowi coraz glosniej, jakby to moglo poprawic jego wymowe. ;) Az mialam ochote syknac na dupka, ze to do cholery polski sklep, widzi ze wszyscy rozumieja po polsku, niech sie nie wyglupia, wyjmie te slome z butow i konczy zakupy. Po namysle sobie odpuscilam, ale co sie z mezem z niego usmialismy, to nasze. :D
Super było, ale się skończyło :( na szczęście teraz zrobiło się gorąco i słonecznie, a słońce zawsze mnie optymistycznie nastraja wiec jest dobrze ;)))
UsuńNa szczęście takich Meduz nie spotykam zbyt często, a nawet chyba pierwszy raz taki okaz spotkałam. ;) czasem widać jak się nie ma czym to się „szpanuje”... głupotą ;)))