21 kwietnia 2018

Pani Buka i kasa pierwszeństwa...

Poszłam sobie wczoraj z Młodą na zakupy do sklepu. Godzina 9 rano. Ludzi niezbyt dużo. Kupiłyśmy pieczywo i jakieś drobiazgi. Może w sumie 5 produktów.

Idziemy do kasy. Kasy czynne dwie w tym jedna kasa pierwszeństwa ( oznaczona jako dla kobiet w ciąży i osób na wózkach inwalidzkich). Stanęłyśmy do klasy dla uprzywilejowanych. Przed nami kilka osób, jakieś 5 ( w drugiej kasie podobna ilość osób). Nie zwróciłam zupełnie uwagi do której kasy staję. Bezpośrednio przed nami: starsze małżeństwo ( jak się później okazało pani lat 76 pan 82) kupujące jedynie chleb, oraz kobieta z zakupami mniej więcej wielkości moich. Dziecko moje gada jak szalone, starsi Państwo uprzejmie do niej zagadują, miły poranek w sklepie ;))))

Nic nie może jednak wiecznie trwać ;))) Do kasy podjeżdża para ( około 25-30 lat) z małym dzieckiem ( około rocznym) w wózku. Jeden wózek prowadzi on ( ten z dzieckiem), drug wózek ( z zakupami) prowadzi ona. Wózek wypchany po brzegi. Chyba grill się szykuje ;) ( wiem, wiem nie powinnam oceniać, zaglądać, nie moja sprawa) mięsiwo, piwo, wino itp. sprawy. Jadą i chyba czekają, aż tłum się rozstąpi i święta rodzina będzie mogła podjechać wprost do kasy. ;)))

Przepchali mi tym wozem z zakupami dziecko. A mi oczy zaszły krwią ;) W takich sytuacjach jestem jak lew i mam ochotę przegryźć tętnice :) więc mówię, hola, hola ślepa pani? Dziecka nie widzi? To oczy mogę pomóc otworzyć. Wzięłam tą babę zatrzymałam i pokazuje  moje maleństwo ;))). Nic mnie nie wkurwia tak bardzo jak mówię, a ktoś mnie ignoruje. A baba udaje, że nie widzi nie słyszy i chce się pchać dalej. Wkurw mój się zwiększa. Mówię głośniej ( bo może chora? Głucha? ślepa?) Czy potrzebuje pani pomocy? Nie słyszy pani, nie widzi? Na co odzywa się on. Pan tarabaniący się ze śpiącym dzieckiem w wózku. To kasa pierwszeństwa więc mamy prawo iść na początek kolejki. Pytam czy mają prawo jeździć po ludziach i czy nie widzą, dziecka? Cisza. No więc stoję i blokuję tę ich karawanę. W końcu ona krzyczy mi do ucha PRZEPRASZAM. Cisza z mojej strony ( kolejka z zaciekawieniem nam się przygląda). A ona głośniej PRZEPRASZAM. Odwracam się i mówię, nie mnie powinna pani przepraszać tylko dziecko, które potrąciła pani wózkiem. Głucha nie jestem, więc proszę mi do uszu nie krzyczeć. Do Pani w końcu dociera, że póki nie przeprosi nie przejedzie, więc mówi do Młodej przepraszam, chciałabym przejechać. Młoda się odsuwa "państwo" prze do przodu. Nie jest zbyt szeroko więc jadą po stopie pani przed nami. Zatrzymują się tuż przed starszym małżeństwem. Mówią, że są z małym dzieckiem i mają pierwszeństwo i ładują się na taśmę. Mówię najspokojniej jak potrafię, że może jednak najpierw zapłaciliby  ci starsi państwo, którzy stoją w kolejce. Baba jak się na mnie wydarła, że ona jest z dzieckiem! I jej się należy. Starsi państwo mówią, że mają tylko chleb więc może jednak to oni by byli pierwsi. Facet drze się na starszego pana, że nie ma mowy, bo oni mają PIERWSZEŃSTWO. Pani przede mną odzywa się i mówi, że kasa jest uprzywilejowana dla kobiet w ciąży i osób an wózkach inwalidzkich, a nie dzieci w wózkach. Dziecko jest z dwojgiem rodziców, smacznie sobie śpi i jedno z rodziców może stanąć w kolejce ( która nie jest zbyt długa), a drugie wyjść przed sklep, a to co robią to zwykłe cwaniactwo, a zachowanie jest mało kulturalne. I że nie mają szacunku dla nikogo, nawet dla starszych osób.  Słowa te oburzyły ich jeszcze bardziej. Zaczęli krzyczeć, że co to za CHAMSTWO, że oni mają dziecko, stoją do kasy pierwszeństwa i stąd nie odejdą póki jako PIERWSI nie zostaną obsłużeni bo takie ich prawo. Cyrk na kółkach. Pani kasjerka milczy jak zaklęta. Mówię, żeby wreszcie zaczęła liczyć ten wóz bo nie mam ochoty stać do południa w kolejce i tak w ogóle to też mam dziecko ( to już powiedziane żartem). No bo co w takiej sytuacji mogę innego zrobić? Starszy Pan mówi, że przeżył tyle lat, ale czegoś takiego nie widział... Na co on ( ten od pierwszeństwa) mówi i co dziadku tyle się w czasie życia  nastałeś, że teraz nogi bolą?! Nosz kurwa! Czegoś takiego nie słyszałam nigdy jak żyję! Zatkało mnie. ale na szczęście nie na długo i mówię, a ty co całe życie za krowami biegałeś i jak przyjechałeś do miasta to się odnaleźć nie potrafisz?
Dawno mnie ktoś tak nie wkurzył. Oj dawno.

Nie wiem co się z tymi ludźmi dzieje? O co chodzi? Też byłam w ciąży, też miałam malutkie dziecko. I ja rozumiem, że są sytuacje, kiedy nie ma wyjścia i z maluchem na zakupy trzeba się wybrać. Ale czegoś takiego nie rozumiem. Nie zrozumiem nigdy. Chamstwa nie znoszę!!

Ja pomijam wszystko, ale jak można nie mieć szacunku do drugiej osoby, do starszych ludzi? Czy naprawdę jestem już z innego pokolenia? Ci ludzie byli jakieś 10-15 lat młodsi ode mnie! Nie wyobrażam sobie czegoś takiego. Starsi Państwo na koniec tej całej żenującej sytuacji stwierdzili, że wyrosło nam roszczeniowe i pewne siebie pokolenie... Pokolenie, które widzi jedynie czubek własnego nosa...

Chyba jestem już stara bo... za moich czasów, gdyby ktoś tak się odezwał do starszej osoby dostał by w pysk, a w domu rodzice by poprawili. Oczywiście żartuję, bo skoro rodzice wychowali "takie coś" to pewnie dumni by byli...
Nie jestem za biciem/klapsami/ przemocą. Nigdy sama nie dostałam i moje dziecko też nie, ale w takiej sytuacji sprałabym na kwaśne jabłko i przez dupę rozumu wbiła do głowy!


Gotuje się we mnie na samo wspomnienie!

Zatem kończę już ten przykry temat. Dzisiaj zapowiada się piękna sobota i nie będę sobie jej psuć :))))

Dużo Słońca!!!

Ps. Wybaczcie ten chaos. Jakoś nie potrafiłam tego (z samego rana) ładnie ubrać w słowa ;)))

19 komentarzy:

  1. Wcale Ci się nie dziwię! Niedawno widziałam panią przepychajaca się z dzieckiem do kasy,bo jej się należy, gdy partner spokojnie palił sobie na zewnątrz papierosa.
    Mam wrażenie, że najbardziej chamscy są nie nastolatkowie, ale młodzi pracujący i zarabiający. Płacę to wymagam.
    Pod moim blokiem w czas juwenaliów kilku panów sikalo do ogródka. Sąsiad z parteru, emeryt, zwrócił.im uwagę i wszyscy uslyszelismy: weź dziadku viagre i sp...j! Na co sąsiad z góry- lato, wszyscy słyszeli- otworzył okno i chlusnal zimna woda z miednicy. A dobrze im tak!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przydałby się taki kubeł z zimną wodą na niejedną głowę. Wszystko się należy, wszystko na już. Załamujące :(

      Usuń
  2. Ojjj pouzywalabym sobie na takich... s różne sytuacje, ale tego typu chamstwa nie trawię...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że są różne sytuacje. Sama mając niemowlaka (mąż w podróży) musiałam wybrać się do sklepu, ale nigdy nie przyszło mi do głowy pchać się i oczekiwać jakiego uprzywilejowanego traktowania. Chamstwo działa na mnie jak płachta na byka :(

      Usuń
  3. to są chyba te teraz najnowsze roczniki wchodzące w dorosłe życie. Ci z lat '93 i późniejsze. Roszczeniowi, pyskaci i właśnie nauczeni, że wszystko się im należy. Niecierpliwi i nie lubiący marnować czasu na stanie w kolejkach. My grzecznie stoimy bo nasze roczniki jeszcze pamiętają kolejki PRLu które były ogromne więc dzisiejsze to pikuś. Ale te nowe roczniki są już nowoczesne nic z tego nie pamiętają i nie wiedzą za ich czasów jest wszystko szybko tu i teraz. Też mam z takimi do czynienia w pracy i to są najgorsi jacy przychodzą. Od razu mówią co im się należy, że ma być szybko a jak nie to zaraz pójdą na skargę. Do tego podczas rozmowy klepią sms-y na telefonie albo gadają przez messengera.

    Też uważam, że bezstresowe wychowanie jednak za dobre nie jest jak widać. Ja jestem z tych co lanie dostawali bo wtedy to nie było coś źle odbieranego. I masz rację jak fikałam w szkole to tam też dostałam a w domu znów za to, że nie słuchałam nauczyciela. A teraz jest odwrotnie teraz to wręcz nauczyciel dostaje od ucznia a potem od rodzica ! masakra

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było inaczej. Nie da się ukryć. Szacunek do starszych, do nauczycieli to było na porządku dziennym. Ludzie nie bali się zwrócić niegrzecznym dzieciakom uwagi, a jak było trzeba to w ruch szedł pas i też nikt nad tym nie ubolewał. Ja jestem z tych którzy nigdy nie oberwali. Ale moja mama jak wpadała w moralizatorski tryb to już czasem wolałam żeby mi przypala ;) mimo braku klapsów wyrosłam na ludzi ;) którzy szanują ludzi i tego samego uczę dziecko.
      Akurat mam takie zdanie że bicie/klapsy są złe. Przemoc nie jest dobra, a już napewno nie do tego żeby wychowywać. Bo czym się różni klaps dany dziecku od klapsa danego żonie? Dla mnie niczym. Chyba ze są dorośli, którym sprawia to przyjemność i oboje się na to zgadzają, ale to inna bajka. Mam na myśli takiego klapsa bo zupa za słona...
      nie ma dla mnie czegoś takiego jak bezstresowe wychowanie. Bo co to oznacza? Życie niestety nie jest różowe i składa się z większych i mniejszych sytuacji stresowych, jak mam przed tym uchronić dziecko? Nie da się! Chyba ze zamknę je w jakiejś szklanej kuli bez dostępu do nikogo...Wydaje mi się że dziecko nie czuje się dobrze jak może wszystko. Musi mieć jakieś jasno określone zasady. Temat rzeka. Czy moje rozumowanie jest dobre przekonam się za kilka( naście) lat kiedy to moje dziecko będzie nastolatkiem, a później dorosłym...
      Jednak na takie zachowanie jak powyżej nie ma mojej zgody. Mam nadzieje, że dając przykład jak ja traktuje ludzi ( choć nie zawsze idealnie), jak zachowuje się w różnych sytuacjach będzie wiedziała jak się zachować. Choć do ideału mi bardzo daleko to do takiego chamstwa szczęśliwie też ;))))

      Usuń
    2. ja też nie popieram klapsów ale jako dziecko które klasy dostawało nie mam z tego powodu jakichś nieprzyjemności, urazy czy cokolwiek. Inna była świadomość. Poza tym większe lanie dostawałam w szkole od nauczycieli. Lanie linijką po łapach autentycznie bolało a klapsy mamy były tylko straszakami.

      Klaps to nie bicie. Żona raczej klapsów od męża nie dostaje. Tu jednak ja różnicę rozpoznaję heh.

      Bezstresowe wychowanie widziałam pierwszy raz w Niemczech. Tam dzieci robiły wszystko co chciały bez konsekwencji i sprzeciwu rodziców. Totalna jakaś porażka wychowawcza. Wyrosło właśnie pokolenie takich: mnie się należy. Dzieci muszą mieć zasady wpojone jak każdy.

      Usuń
    3. Absolutnie się z Tobą nie zgadzam. Dla mnie klaps to jest bicie. I nie widzę różnicy pomiędzy takim straszakiem dla dziecka czy straszakiem dla żony ( nadal nie widzę różnicy. No może jedynie do nazwy można się przyczepić bo żona nie dostaje od męża klapsów. Czyli lepiej będzie napisać: dzisiaj straszakiem dla żony będzie z otwartej dłoni w twarz. Taki straszak. Jak u dziecka klaps. Boleć fizycznie nie zaboli, ale będzie wiadomo, że coś robi nie tak.
      Dzisiaj straszak ( w przypadku dziecka klaps, w przypadku żony z otwartej dłoni w twarzą. Tak lekko, dla ostrzeżenia), a jak się nie poprawisz to co? Pas, pieść w twarz?
      Przemoc jest przemocą czy wobec maluchów ( klaps) czy dorosłych ( bicie) nie rozumiem, nie akceptuje nie popieram.
      Dlaczego jest przyzwolenie na przemoc wobec dzieci a nie ma wobec dorosłych? Dlaczego mówi się że klaps to nie bicie, a klaps w gębę już tym biciem jest? Może jedno i drugie tak samo boli? ( czyli nie bardzo fizycznie, ale pewnie mocno psychicznie?) nie wiem, nie zaznałam ani jednego ani drugiego. Ale nie raz słyszałam SŁOWA, które zraniły mnie bardzo. Usłyszane od najukochańszej osoby ( jaką powinna być na pewnym etapie przynajmniej mama) bolą mnie do dzis. Domyślam się, że gdybym te klapsy dostawała bolało by mnie równie mocno. Nie fizycznie, ale właśnie psychicznie. Nie wyobrażam sobie robic tego mojemu dziecku. I zawsze i wszędzie powtarzam i będę to robic. Klaps jest przemocą wobec małego człowieka. Tak samo jak bicie. Zdania nie zmienię i jest to dla mnie to samo co przemoc wobec dorosłych.

      Zgadzam się natomiast z tym, Że dziecko, musi mieć zasady. Z małego człowieka z zasadami wyrośnie dorosły z zasadami, a nie z roszczeniami wobec świata. Ale (mam taką nadzieję) da się to zrobić bez przemocy. Wierze w to.

      Usuń
    4. ależ zawsze możesz mieć inne zdanie. Skoro tego nie doświadczyłaś a ja tak to trudno żebyś to rozumiała.

      Ale oczywiście bicia nie popieram ani klapsów też nie. To jest oznaka słabości i braku umiejętności załatwiania problemów czy małżeńskich czy wychowawczych w inny sposób.

      Usuń
    5. I teraz akurat się zgadzamy ;)))))

      Usuń
  4. Pomijam kwestie chamstwa, bo tu nie ma zadnych watpliwosci chyba co mysle o tych dwojga z dzieckiem w wozku, ale...

    No wlasnie, mialam nadzieje, ze juz sie cos zmienilo w tej kwestii w Polsce, niestety widze, ze organizacja w sklepach ciagle stoi do gory dupa i wyje.
    Ja to jest u nas?
    Bardzo prosto, NIE ma zadnych przywilejow w postaci ciazy i dziecka. W koncu ciaza to nie choroba, a dziecko mozna sobie wypozyczyc od sasiadow.
    Natomiast sa kasy Ekspresowe, czyli jedna dla ludzi, ktorzy kupuja ponizej 5 produktow, druga od 5 do 10 produktow, pozostale kasy dla wszystkich.

    I to rozwiazuje sprawe idealnie moim zdaniem. Jestes w ciazy i uwazasz, ze nie mozesz stac? prosze bardzo kup do 10 produktow i nie bedziesz musiala stac.
    Podobnie ci co to sie pojawiaja w towarzystwie malych dzieci.

    Jak kobieta w ciazy moze ganiac po sklepie w celu wypelnienia wozka pierdyliardem produktow po sam sufit to rownie dobrze moze stac w normalnej kolejce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zawsze w punkt Star. Oczywiście ciąża to nie choroba i jak kobieta ma sile latać po sklepie i nie jednokrotnie pchać ten wielki wóz to i ma sile stać wkolejce! Bez dwóch zdań. A jak jest jeszcze sprawny tatuś to nie widzę przeszkód żeby to on robił zakupy. A jak potrzeba coś na już ( bo akurat się skończyło itp. Różne są sytuacje przecież) zakupy można zrobić w kasie ekspresowej, które u nas tez są. Tylko w takich super marketach. Dużych. Ten w którym byłam był raczej z tych małych. Osiedlowych i tutaj czegoś takiego nie ma. Zresztą co innego kobieta w ciąży, a co innego sytuacja jakiej byłam świadkiem. Nie wiem jaka byłaby reakcja gdyby w danej sytuacji była kobieta w ciąży... w końcu kasa oznaczona dla takich osób i pewnie nie byłoby tematu. Chyba ze byłaby równie chamska to pewnie temat by był ;))))
      Co innego miejsca w komunikacji miejskiej dla kobiet w ciąży. Tu ciężarne powinny miejsca mieć bo takie stanie nie jest po prostu bezpieczne. A z tym tez bywa różnie.

      Usuń
    2. Teraz pojelam:))) U nas w sumie nie ma takich sklepow ponizej 5-6 kas, wiec jest latwo przynajmniej jedna zrobic ekspresowa.
      Owszem sa male sklepiki tzw. grocery stores, ale nie wiem czy znalazlabym tam wiecej niz 5 artykulow, ktore chcialabym kupic.
      Najczesciej ludzie kupuja tam napoje, piwo, papierosy itp. duperele.

      Usuń
    3. Star, bo ja tak pisze niestety. Szybciej myśle później pisze i czasem ciężko zrozumieć „ co autor miał na myśli” ;))) w dużych super czy hiper marketach pomimo kas ekspresowych ( czasem również samoobsługowych) są wyznaczone tzw. Kasy pierwszeństwa wlasnie dla kobiet w ciąży i osób na wózkach.
      ;)

      Usuń
  5. Boże! Ale ty jesteś agresywna! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. To jest straszne!
    Zero szacunku dla starszych.
    Mnie to nawet nie szokuje, bo tu mamy na codzień takie fajerwerki. Siostry mojego męża to roczniki 2001 i 2002. Masakra! One nic nie wiedzą, są tępe i niewychowane. Jednak nie wydaje mi się że to wina dzisiejszych czasów, ale na pewno złego wychowania lub jego całkowitego braku. Znam młode osoby wychowane dobrze.
    Skoro Ci ludzie się tak zachowywali, to skądś to wynieśli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz racje! Nie każdy z „tego pokolenia” że tak to ujmę jest z gruntu zły, chamski, itd. Oczywiście wszystko zależy od wychowania i przykładu jaki powinien być dawany przez rodziców. Ale widać nie zawsze się to udaje :(

      Usuń