11 kwietnia 2018

Pani Buka weszła na wagę...

I się załamała!!
Wyszłam rano spod prysznica i popatrzyłam na nią. Stała sobie lekko zakurzona w kącie i mówiła:     „ wejdź na mnie wejdź”, a nie od dziś wiadomo że Pani Buka podatna na sugestie i silnej woli za grosz nie ma to wzięła i wlazła! I ma za swoje :((((

W łazience  prócz wagi, Pani Buka ma lustro. Bardzo duże lustro (podobno są lustra wyszczuplające - niestety takiego Pani Buka nie posiada :( a może to lustro jest pogrubiające? ) No wiec stanęła Pani Buka przed tym lustrem tak jak ją Pan Bóg stworzył i patrzy i oczom nie wierzy...

Pokręciła ( zalotnie! ;) żeby nie było) biodrami, a biodra żyją swoim życiem, brzuchal jakby mógł to krążył by wokół własnej osi! Tyłek wielki, że śmiało można na nim kufel piwa postawić. Na udach dało by się zwijać cygara. Dobrze, że cycki małe, bo pewnie i one żyły by jako jakiś obcy.
Pani Buka pokręciła głową z niedowierzaniem! I to nie był dobry pomysł- poliki zatrzęsły się jak            u boksera ( psa, nie tego co walczy na ringu), pokiwała do siebie palcem, a ramiona zaczęły falować niczym chorągiew na wietrze... jak do tego doszło? Kiedy to się stało? I najważniejsze jak to zatrzymać?!

W grudniu mówiłam sobie, że do wakacji schudnę 10 kilo...
Mamy kwiecień, przytyłam 5 :(((
Do zrzucenia 15! Tylko realnie, do których wakacji mi się to uda? W Sumie z tymi minus 5 nie było tak źle... może chociaż tyle dam radę?!

Nie mam silnej woli. Nie umiem wytrwać w swoich postanowieniach. Choć z wiarą jestem na bakier to w ramach "wielkiego postu" postanowiłam sobie nie jeść słodyczy... wytrwałam dwa dni :( słodycze to moja zmora. Jem je gdy jestem szczęśliwa, jem gdy jestem smutna. Zajadam emocje. Jakie by nie były :(
Słodyczy właściwie nie kupuje. Ale Młoda dostaje ich ogromne ilości. Zawsze gdy ktoś przyjdzie przynosi słodkości. Szczęśliwie ona wybredna wszystkiego nie lubi, natomiast mamusia niczym słodkim nie pogardzi. Poza tym przecież lepiej żebym to ja je pożarła niż ona? Prawda? ;)

Pofolgowałam też sobie podczas wyjazdu! I to jak! Przepyszne naleśniki, omleciki to była codzienność. Makarony i różne kluseczki na kolacje, czasem też zdarzyło się winko ( ale to przecież dla zdrowia, na lepsze trawienie ;)))pizza... No i teraz mamy skutki. Wyglądam jak dorodny prosiaczek.

Od poniedziałku zaczęłam zmiany. Dużo warzyw, dużo wody ( choć może lepiej byłoby wódy! Może nie trzęsłabym się tak na widok słodyczy ;)  i długie spacery z psem. Od soboty zacznę jazdę rowerem. Może choć trochę pomoże.

Że też nie ma jakiejś magicznej tabletki po łyknięciu której minus pięć kilo? Ten, kto by coś takiego wymyślił zbił by fortunę! ;)))
Przytyć bardzo łatwo. Schudnąć niestety nie...
Ech! Czas się wziąć za siebie. Mam nadzieję, że tym razem mi się uda!

Ps.  Z innej beczki. Pan listonosz chyba się mnie wystraszył, albo pomyślał, że nie warto zadzierać     z wariatami bo... pierwszy raz przyniósł mi paczkę do domu!! Wydarzenie to dla mnie tak wielkie, że musiałam je opisać, zapisać, zapamiętać! ;)))))





75 komentarzy:

  1. Pani Buko! Jesteśmy w IDENTYCZNYM położeniu, z ta różnicą, że a)ja jestem dużo niższa niż Ty, b)nie wchodziłam (nie mam odwagi!!!) na wagę.
    Skąd natomiast wiem, że nie tylko nie schudłam do wakacji, ale jeszcze przytyłam? Och, to proste... Ubrania prawdę Ci powiedzą :( Ledwo dopinam się w kurtki wiosenne z tamtego roku, normalnie rozrosłam się!!! Wszędzie mam więcej w porównaniu do zeszłego roku, ale brzuch to już bije wszystko na głowę :( To jest moja NAJSŁABSZA strona. Dużą dupę miałam zawsze, nawet jak byłam szczupła, taka sylwetka...
    Co ja poradzę, że KOCHAM jeść. Uwielbiam wręcz. Jedzenie to dla mnie niesamowita przyjemność. Oczywiście, że można pokochać jarmuż... (w koktajlach też go lubię), ale... U mnie problemem też są ilości. Najeść się jedną kanapką? Jedną bułką? Nawet jak robię sobie sałatkę na bazie roszponki, to tego musi być cała MICHA!
    Od ilu poniedziałków rozpoczynam już dietę, to nawet nie wspomnę, bo wstyd i hańba!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może jednak zmobilizuję się z Tobą... I faktycznie, wreszcie zacznę?! Wiem, że przede wszystkim muszę zmienić nawyki żywieniowe... i rzeczywiście- codziennym dostawom cukru powiedzieć "nie" :)
      Próbujemy?

      Usuń
    2. Marto Droga! Ja widziałam Twoje zdjęcia! I nie widziałam na nich nadwagi tylko piękną dziewczynę!
      Ja naprawdę mam problem- uwielbiam jeść! A słodycze to już w ogóle i ilości właśnie są dla mnie zabójcze :(
      Robimy wyzwanie! Może na początek tydzień bez cukru? ;)))) a jak tydzień się uda to następny i następny... ;) co o tym sądzisz?

      Usuń
    3. Marta lze jak z nut:)) potwierdzam.

      Usuń
    4. Marta! Dziewczyno! Ty masz świetną figurę. Nie jesteś gruba. U Ciebie problemem jest chyba to że odkłada Ci si3w górnych partiach (talerz mi się wydaje). Ale na zdjęciach widziałam że nogi masz boskie!
      Ja tak jak Ty jestem niska u tu jest ten ból że każdy dodatkowy u nas kilogram widać podwójnie :/

      Usuń
    5. "talerz" ha ha ha... Miało być - *tak mi się wydaje
      Sorry

      Usuń
    6. zgadzam się, że kurduple mają gorzej. Od razu widać jak się coś przytyje. Wprawdzie nadwag nie miałam nigdy ale przy moich 158 cm muszę pilnować żeby być w swojej normie bo potem od razu nic na mnie nie pasuje bo większe rozmiary od razu mają dłuższe nogawki i rękawy i szersze w barach a mnie z reguły dupsko i nogi grubną.

      Usuń
    7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    8. Polly - mogę zapytać ile ważysz przy tym wzroście? Usunęłam poprzedni komentarz bo tel się buntuje i ja swoje a on swoje

      Usuń
    9. mogę Ci napisać ale nie chciałabym Cię dołować. Przy moim wzroście prawidłowa waga w/g BMI jest od 46 kg do 62 !! (przy czym te 62 to jakieś jaja chyba bo z moją posturą to już bym była jak wieloryb). Powiem Ci tak: staram się utrzymywać wagę do 50 kg maks. Najlepiej się czuję i wyglądam przy 48 kg ponieważ oprócz tego żem kurdupel to w dodatku jestem bardzo nieforemna. Mam bardzo wąskie ramiona i chude ręce i noszę od pasa w górę rozmiar 34 co się niestety nie zmienia jak tyję bo tyje tylko dupa. Do tego mam 96 cm w biodrach to sobie wyobraź jaką mam różnicę między ramionami a tyłkiem. Jak utyję w tyłku do rozmiaru czasem 38 to już nie umiem na siebie kupować sukienek bo nie ma takich z 34 góra a 38 w dupie. Trudno więc się mną sugerować bo mam dziwną budowę. Za chuda góra za masywny dół. Ale jak mam te 48-49 kilo to jestem szprycha ;)

      Usuń
    10. Kochana Polly, jesteśmy prawdopodobnie podobnego wzrostu choć nie omieszkam twierdzić, że ja jestem z 2 cm niższa i w doopie mam ten sam wymiar co Ty i wcale nie uważam że to dużo, ale Góra u mnie do odsrzału :P
      Mogę Ci tylko pozazdrościć ;) Ja najlepiej się czuję przy 54-56 kg lecz niestety i do tego mi daleko :/ po drugiej ciąży zaczęłam ekspresowo tyć i odkryłam, że mam zrujnowaną gospodarkę hormonalną, ale się nie poddaję, bo nie zamierzam dobić do 70tki!
      Takie pytanko mam z innej beczki - jeździsz samochodem? W sensie - prowadzisz? Bo mi w większym aucie jest źle strasznie bo mimo dosunięcia fotela to nie mam stabilności przy dociskaniu pedałów :/

      Usuń
    11. A przecież pisałaś jaki masz wzrost.
      Zapomniałam o co pytałam sorry.
      Wszystko się zgadza ;)

      Usuń
    12. u mnie w tyłku za dużo bo za mało w ramionach. Byłoby idealnie jakbym miała górę 36 a tak ... nie do wiary ale czasem XS jest na mnie za duże. Jak chodzę mierzyć ciśnienie na badaniach to pielęgniarki wrzeszczą, że nie mają dziecięcej aparatury a ciśnieniomierz ramienny nie zaciska mojej ręki. Nawet Ci podam obwód ramienia tuż pod pachą żebyś miała pojęcie o czym mowa: 22 cm mierzone na bluzce i 12 cm nadgarstek ... :D nawet nie umiem na siebie zegarka kupić. Najważniejsze to właśnie wyczaić w jakiej wadze sama się dobrze czujesz a nie co Ci każą jakieś normy. Ja mam problemy z tarczycą ale póki co ogarnięte i na wagę nie wpływają.

      Co do samochodu to tak, mam prawo jazdy od ponad 10 lat ale jeżdżę rzadko. Właśnie minn z powodu kurduplowatości bo tak jak Ty nie sięgam swobodnie do pedałów i na dłuższym wyjeździe prędko drętwieją mi nogi. Poza tym nawet siedzenia podwyższane ręcznie nie powodują żebym widziała dużo powyżej wycieraczek a w aucie a o widzeniu końca maski z przodu mogę jedynie pomarzyć. Chyba dobrze by mi się widziało w Pandzie albo Micrze ale nie wiem jak tam z sięganiem do pedałów. Na szczęście poza niskopiennością cierpię na brak jarania sie jazdą autem a wręcz uważam, że nie powinnam jeździć więc i nie jeżdżę :)

      Usuń
    13. Widzisz... I tak źle i tak niedobrze. Tobie by się przydało więcej góry a mi mniej. Wyobraź sobie jakie ja mam bary i cyce przy tym wzroście :P Masakra! Może być gorzej, to jasne. Jak się fajnie ubiór ę to nawet nie wyglądam źle, ale lato się zbliża i głupio i gorąco będzie w rękawach chodzić.
      A z tym samochodem - znam ten ból. Mamy dość duży samochód i co z tego że rok temu prawko zrobiłam jak mi się ciężko nim jedzie i dalej autobusami się włóczę.

      Usuń
    14. Polly to ja Cię zadziwię jestem wielka baba, ale rączki i nozki mam jak patyki. Z ciekawości zmierzyłam i w nadgarstku mam całe 15 cm ale w „bicepsie” już blisko 30 niestety najwiecej tyje w brzuchu i dupie :( nie ma sprawiedliwości! Wolałabym w cyckach ;))))

      Karina bierzemy się za siebie i do wakacji ciśnieniemy z dietą ;))))

      Usuń
    15. No pewnie że się bierzemy ;) Mi dzisiaj całkiem dobrze idzie ;)

      Usuń
    16. Karina, mi też dobrze dziś idzie, ale sąsiad właśnie rozpalił grilla na balkonie :( i te zapachy są nie do zniesienia! Jak mam walczyć kiedy ślinka mi cieknie! I napiłabym się wina!O! Nie często pije, właściwie wcale ale czasem mnie najdzie i wtedy tylko białe wino mocno schłodzone... chyba spać pójdę żeby to przespać :((((

      Usuń
    17. Też ma ostatnio ochotę na wino. Wiesz... Jak jest to stoi, bo nie mam ochoty, a jak się zaczynam odchudzać, to bym się napiła (a też piję okazjonalnie). Bo to chyba chodzi o to, że odchudzanie na trzeźwo jest nie do przyjęcia.
      Ja wczoraj nie polegał nawet częstująpc dzieci po pięknie zjedz onym obiedzie czekoladą ;)
      Trzymam się jakoś.
      Co do wina - myślę że lampka do obiadu nie zaszkodzi tym bardziej że włączyła świata aktywność fizyczną. W odchudzaniu chodzi przede wszystkim o to żeby nie zwariować, czyli odpuszczamy małe grzeszników np. kostka czekolady dziennie. Z cukrem jest jak z uzależnieniem - nie każdy potrafi się od tego odciąć natychmiast. Bez sensu katować się kilka dni a później pochłonąć całą tabliczkę i mieć doła. Tabliczkę można podzielić na tydzień a nawet dwa. Może spróbuj tak z winem.
      A grilla możesz robić - ja uwielbiam grillowaną cukinię, paprykę, bakłażana, cebulę - zrób sobie szaszłyki albo fadzerowaną warzywami cukinię ;)

      Usuń
    18. Co do zapachów - ja podchodzę do tego inaczej - nazwą hamulcowe się z przyjemnością nie z frustracją i czuję się jakbym to już zjadła. Np. koło piekarni się tak nazwą hamulcowe zapachu wypiekanego pieczywa i poczków i idę dalej. Wariatka :P

      Usuń
    19. Jezu z tym telefonem - *nawącham się z przyjemnością

      Usuń
  2. Ja też przytulam po zimie niby tylko 2 kg ale widzę po brzuchu. Rower już dawno odkurzylam i z Karola jeździmy sobie ona lubi ja też bo to mój jedyny środek transportu. I wiesz co pierwszy raz po zimie pod naszą górkę ciężko było z nią wyjechać teraz już ok nawet zadyszki nie mam. Mnie gubi jedzenie wieczorne no uwielbiam jak wszyscy śpią tzn dzieci jeść przed tv😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak takie podjadanie przed tv i ja lubię :( cukierki, czekolada, śliwki w czekoladzie to lubię...
      Ale dość! Czas się wziąć za siebie na poważnie :)
      Który to już raz? ;) mam jednak nadzieje, że tym razem się uda!!!

      Usuń
    2. Trzymam kciuki!
      Ja też podejmuję walkę ;)

      Usuń
  3. Ha ha, ja też nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Przeniosłam wagę w inne miejsce, a potem jeszcze raz. Probowalam stawac na samym środku, albo na brzegach. Wagi oszukują:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postawienie wagi na dywanie zmniejsza ilość kilogramów o jakieś 5 w moim przypadku ;))) chyba się małpa popsuła a ubrania po praniu skurczyły ;))))

      Usuń
    2. U nas waga stoi zawsze w tym samym miejscu żeby mieć porównanie do poprzednich pomiarów.

      Usuń
  4. Nie wiem czemu, bo nic zupelnie nic w tym kierunku nie robie, ale od czasu choroby utrzymuje wage w granicach 3 kg i niech tak zostanie.
    A kiedys mnie podkusilo i wlazlam w archiwum wlasnego bloga.
    Dzizas jaki ja bylam dorodny prosiak:(((
    Cale zycie walczylam z waga moze juz wyczerpalam limit i teraz bedzie jak jest, nie wiem ale po cichu marze.
    Kazdemu wolno miec jakies marzenia;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Star, jak przeczytałam gdzieś u Ciebie, że jecie ze Wspaniałym jednego hamburgera na dwoje to w wsziku byłam. Ja zjadam dwa, pół młodej, frytki i jeszcze na deser mam ochote. Mam żołądek jak wiadro i dlatego wyglądam jak wyglądam. Ale biorę się za siebie i już! ;)
      Marzenia się spełniają jak się w nie wierzy ;) ja też mam marzenie że mi się uda ;)))

      Usuń
    2. Ale napisałam ;))) miało być pół HAMBURGERA Młodej ;))) dzieci jeszcze nie zjadam ;)))

      Usuń
    3. Mysle, ze po tych wszystkich chorobach przy ktorych wmuszenie jednej lyzki strawy bylo jak tortury zoladek mi sie skurczyl.
      Wspanialy zawsze jadl jak wrobelek;)
      Ale wiesz te hamburgery to nie takie malutkie jak w McDonald tylko solidne z porzadnej knajpy wiec troche tego jest.
      No dobra, mimo wszystko wiekszosc ludzi je to za jednym posiedzeniem nam wystarcza na dwoje:))
      Moze sie w ogole odzywczaimy od jedzenia i to dopiero bedzie oszczednosc:)))

      Usuń
    4. No tak, choroba to dopiero „środek odchudzający” :( moja mama ma koleżankę, która całe życie była gruba. Niestety rozchorowała się okropnie i podczas tej choroby schudła bardzo dużo. ;( i nawet się śmiała, że całe życie była na diecie, przyszedł rak i zabrał te kilogramy. I pomimo tego, że chorowała wiele lat temu teraz jest czysta to kilogramy nie wracają. Jest zasuszona jak śliwka. Je chyba tylko tyle żeby przeżyć bo więcej nie potrzebuje. Chciałaby trochę przytyć bo w pewnym wieku (70+) taka chudość dobrze nie wyglada, ale teraz już przytyć nie może...
      u Was to rzeczywiscie ekonomicznie ;)))) ale i zdrowo jest się nie przejadać :)
      Zresztalą wyglądacie obydwoje super i problemów z waga nie macie. Tak mi się poprostu skojarzyło. A że jak człowiek na diecie to ciagle o żarciu myśli ;))

      Usuń
    5. Ja jem 4-5 razy dziennie (maciupkie porcje) ale Wspanialy to moze jesc raz dziennie, zupelnie tego nie rozumiem, a on sie ze mnie smieje, ze jestem ciagle glodna. No jestem ale tez na biezaco zaspokajam:)))
      Do zasuszonej mi daleko, wiec sie nie martwie;))

      Usuń
    6. Buko, no ja myślę że Młodej nie zjadła świata i dziecię masz w całości :P
      A ja też jem pół hamburgera przy tym jak mąż wsówa dwa BigMaci i hamburgera, a nic a nic nie chudnę, gdy on nic nie tyje :/
      Rezygnuję całkowicie z fast food ów! A co!

      Usuń
  5. Ja Cię muszę uświadomić Pani Buko... To nie nadwaga, po Prusy nasiaklas woda pod prysznicem �� ot i cała tajemnica.
    Ja obiecałam sobie, że jak dojde do siebie po porodzie to też ostro biorę się za siebie choćby nie wiem co. Zapuscilam się przed ciążą i bardzo mi.się to nie podoba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio? W szoku jestem! Jest nadzieja. Jutro się zważę po wstaniu z łóżka i zobaczymy. Ale tak czy inaczej wzięłam się za siebie i odstawiłam póki ci słodycze. Doszłam do takiego etapu że źle się czuje we własnej skórze :(
      Po porodzie dojdzie Ci obowiązków i kilogramy poleca raz dwa ;)))

      Usuń
    2. Wazyc sie nalezy TYLKO z samego rana, bo wtedy czlowiek najmniej wazy, serio. Ja popierdalam kurcgalopkiem nago codziennie rano przez cala chalupe, bo waga jest w lazience gdzie jest wiecej miejsca, w mojej malej sie nie miesci.
      No to lece jak wariatka i zaczynam zycie od wazenia:))

      Usuń
    3. Ja też się ważyłam rano, ale po prysznicu a to podobno niedobrze ;)
      Jutro przetestuje bez prysznica tuż po przebudzeniu ;))) i stanie się cud ;))))

      Usuń
    4. A kto wlazi pod prysznic przed pierwsza kawa???? chyba tylko potencjalny samobojca.
      Moja kolejnosc:
      1. waga
      2. kawa
      3. prysznic i inne obdukcje

      Usuń
    5. Star jako, że rozmów o gównie się nie boisz to Ci powiem, że mąż mój uważa że skoro jest wysoki i dużo je to i jego kupa może znacznie zawyżać mu wagę :D zatem jego kolejność to jest:
      1. kupa, siku (pełny pęcherz może i pół kilo zawyżyć)
      2. waga
      3. reszta w dowolnej kolejności :D

      Usuń
    6. Ja myśle, że z tą kupą to coś może być na rzeczy ;) gorzej jak się ja robi raz na tydzień :/
      Ale temat! Choć w sumie nic co ludzkie... itd.

      Usuń
    7. no jak to ale temat ?? przy odchudzaniu kupa jest wręcz obowiązkowym tematem :D

      Usuń
    8. a przy okazji nie wiem Buka czy czytałaś u Star wpis o gównie z zeszłego roku ... powinnaś przeczytać. Prawie się zlałam w gacie ze śmiechu ...

      Usuń
    9. Ha, ha masz racje! Kupa bardzo ważna rzecz! ;)))
      Nie czytałam jeszcze tej notki z zeszłego roku- musze nadrobić ( pamiętasz w jakim okresie?)
      Ale dzisiejsza też jest ciekawa ;))

      Usuń
    10. 11 listopada 2017 tytuł się zaczyna: Księżniczki ... jak przeczytasz zrozumiesz ten komentarz :DDD

      Usuń
    11. radzę Ci poczytać Star wstecz. Ja sobie czytam i świetnie się bawię. Jest tam gdzieś jeszcze wpis jak robiła tort urodzinowy i miała problem z polewą ale to już nie pamiętam kiedy było :))

      Usuń
    12. O torcie i polewie już czytałam ;) to było całkiem niedawno.
      Ja zaczęłam od samego początku i rzeczywiscie na poprawę humoru cudowne lekarstwo ;)

      Poczytaj notkę z dziś ;) toz to recydywa! ;)

      Usuń
    13. Temat bardzo na czasie co do "kupy" to ja też tylko do waze z rana i po kupię bo wtedy zawsze z 1.5 kg mniej. A i jeszcze nigdy w czasie okresu i przed bo wtedy najwięcej wody w organizmie wstrzymania masz. Może masz te dni i dlatego tak dużo Ci wyszło.....?

      Usuń
    14. No właśnie sama już nie wiem co jest grane. Chyba kumulacja wszystkiego. Widać ważyć tez trzeba się umieć :)

      Usuń
    15. No właśnie - ważny się Rano Nago Zanim Wejdziemy Pod Prysznic!
      Ja po prysznic lub wieczorem nie odważyłabym się wejść na wagę.
      Też przytyłam po świętach. +2 kg :( Mam conajmniej 10 do zrzucenia ;(

      Usuń
  6. Wyszczuplajace lustra u nas sa w H&M w przymiezalniach! I jakkolwiek to fajnie zobaczyc sie nagle taka jak 5 kilo temu - to jednak potem w domu przychodzi rozczarowanie... ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już wiem dlaczego czasem w przymierzalni w ubraniu wyglądam super, a po przyjściu do domu rzeczywistość okazuje się bolesna ;)))

      Usuń
    2. W H&M zawsze i wszędzie są wyszczuplające lustra. Taki marketing. Ewentualnie, żeby klientce polepszyć nastrój.

      A ważyć się po prostu nie należy. Czucie i wiara, a nie szkiełko i oko.:-)
      Powodzenia w odchudzaniu. Będę tu zaglądać, bo fajnie Buka pisze.
      A wszystko przez Stardust.

      Usuń
    3. W sklepie polepszy, ale w domu gdy się ubierze i spojrzy w swoje lustro to jej się popieprzy tzn pogorszy ;)))
      Witaj w moich skromnych progach! Zapraszam rozgość się :)
      Ach ta Star! :)

      Usuń
    4. W H&M chyba trzeba przed lustrem brzuch nie wciagac, a wypinac - wtedy bedziemy miec w miare realny obraz sytuacji, hy hy.

      Usuń
  7. zgadzam się z kfiatushkiem powyżej. Nie można się ważyć po kąpieli albo prysznicu bo nagrzałaś pory w ciele i wchłonęłaś wodę. Na pewno jak się zważysz z rana na czczo przed prysznicem to będzie mniej. Może nie aż 5 kilo mniej ale na pewno waga będzie inna. U mnie waga w ogóle świruje bo jak się wejdzie pokazuje wpierw jakiś wymiar z dupy dosłownie o 2 kilo czasem więcej. Ale jak zgaśnie (elektroniczna cholera)i wejdziesz ponownie to jest o te 2 kilo mniej i potem już wciąż te 2 kilo mniej. Nie wiem czemu pierwszy pomiar zawsze przeraża.

    Co do mnie to generalnie nigdy nie miałam nadwagi co nie znaczy, że się nie waham czasem za dużo na plus i też mi z tym źle jak ulubione lniane spodnie stają się przezroczyste na dupsku bo się len rozłazi. Teraz pisałam, że utyłam na zeszłorocznym żarciu w wakacje i nie umiałam tego zbić aż do czasu jak zaczęłam na rowerze stacjonarnym popylać. Zrzuciłam co chciałam i jest już ok ale jeszcze mi się zamarzyło 1 piękny kilogramek tak dla ideału i co ?? i gówno. Doszłam na rowerze do etapu gdzie spaliłam chyba wszystko co mogłam i teraz stoję w miejscu albo i nawet idę w górę bo już się mięśnie na udach budują. Mąż mówi, żebym trochę przystopowała bo będę miała nogę ja Marit Bjoergen.

    U mnie to nawet nie problem słodyczy choć też jadam ich sporo ale ogólnie jedzenie. Jestem w stanie chłonąć wszystko a porcje większe niż mężowskie. U nas to ja po nim dojadam nie odwrotnie więc w sumie i tak wyglądam ekstra przy takim wpindalaniu.

    Ale patrząc na przykład mężowskiego który nadwagi nagromadził już ze 20 kilo to u niego działa odstawienie cukru. Jak przestaje słodzić kawę i herbatę i zamiast słodyczy je owoce to już leci z wagi. U Ciebie też powinno zadziałać. No i więcej mniejszych posiłków dziennie. To pomaga też od razu. U niego nie pomaga więc zaczął biegać miesiąc temu ale póki co nie ma efektu ... chyba jeszcze za krótko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę nie wiedziałam, że po kąpieli/ prysznicu nie powinno się ważyć. Zawsze tak robię. Zatem jest nadzieja! Może choć kilka kilogramów mniej. Ale cudów nie ma. Źle się ze sobą czuje j musze coś z tym zrobić. Póki co odstawiłam słodycze, ale czuje się jak alkoholik ( nie żebym wiedziała jak to jest, ale tak to sobie wyobrażam) wszędzie widzę słodycze! Jeszcze trochę i będę wyjadały cukier z cukierniczki :(
      Ja od zawsze miałam nadwagę. Od dzieciństwa. U mnie w domu się nie przelewało i w związku z tym nie marnowało jedzenia. Nie było wyrzucania. Zjadało się to co nałożone. I od małego wpychano we mnie jedzenie. No bo jak to mamusia wystała się w kolejce za mięskiem a dziecko nie zjadło? Niestety tak było. Mam to tak zakorzenione ze sama po mężu/ córce dojadam. Żeby się nie zmarnowało. :( koszmar. Staram się z tym walczyć, ale niestety nie jest to łatwe. Młodej do jedzenia nie zmuszam. Ku utrapieniu babci, która najchętniej by ja karmiła i dopchała jak indora czy inna kaczkę ;) ale ja nie pozwolę żeby ona miała to samo co ja. Wiadomo czym skorupka za młodu... je tyle ile potrzebuje.
      Staram się nakładać wszystkim mniejsze porcje, zdrowiej gotować. Musi się udać! Pomijając walory estetyczne to bardzo niezdrowe. Nie chce mieć zadyszki biegnąc do autobusu.
      Najgorsze jest to jak człowiek się stara, ogranicza a efektu brak, albo mizerny! Niestety żeby schudnąć trzeba czasu. Trzymam kciuki za Lu!

      Usuń
    2. podstawowa zasada to: ważyć się z rana po obudzeniu na czczo i najlepiej tylko raz w tygodniu w ten sam dzień. My się ważymy w soboty rano :)

      Co do słodyczy to jak wytrzymasz dłuższy czas to sama zobaczysz, że jak potem zjesz coś słodkiego to Cię zemdli, będzie Ci się wydawało po 2 kostkach czekolady, że więcej nie zjesz. Cukier nas niestety uzależnia i potem trzeba go żreć więcej i więcej. A jak się odstawi okazuje się, że nie jest aż tak potrzebny i jadłoby się oczami.

      Co do nie marnowania jedzenia to chyba to jest niestety nasz ogólny problem. U mnie nadwagi nie było ale też mama stała nam nami jak herszt i nie było, że się nie zjadło do końca. Cudem był pies który w tajemnicy dostawał resztki ze stołu. No a babcie głównie te wsiowe (jak moja jedna) to w ogóle pchały jedzenie co godzinę ... masakra. Teraz nie mam takiego problemu jak mam za dużo ziemniorów to wywalam ale tak żeby Lu nie widział bo on też jęczy, że nie można wywalać trzeba zjeść i dopycha potem te suche ziemniaki nie wiedzieć po co. Jemu też wpajali nie wyrzucanie jedzenia. Ciężko się jak widać pozbyć tych nawyków.

      Natomiast co do zadyszki i autobusu to muszę Cię sprowadzić na ziemię. Nie wiem jak to jest przy nadwadze ale u mnie zadyszka też jest ale myślę, że to już jest wiek a nie waga. Jak wchodzę czasem pieszo na 7 piętro to umieram już na wysokości 3-go i to nie jest też brak kondycji bo dużo chodzę no i ten rower od 5 miesięcy 3-4 razy w tygodniu. To już po prostu dopada nas starość powoli. Strach co będzie za kolejne 10 potem 20 lat i tak dalej ...

      Usuń
    3. Jutro sprawdzę czy to działa ;)
      Niestety nie marnowanie jedzenia mam zakodowane i ciężko to odkodował nawet kosztem zdrowia/ wyglądu :(
      Tak mi się kiedyś przypomniała moja św. Pamięci babci ( taka wsiowa babcia) kiedyś kiedy miałam epizod w swoim życiu że byłam szczuplejsza ( może nie chuda, ale taka szczuplejsza i babcia jak mnie zobaczyła to stwierdziła że musze być bardzo biedna, i czy nie mam pieniędzy na jedzenie bo tak biednie wyglądam. Dla babci rusza była oznaką dobrobytu :) teraz byłaby dumna widząc jak wyglądam ;)
      Nie strasz mnie! Ta zadyszka to oznaka starzenia? O mamusiu! Strach się bać co będzie za 10 lat! Mam nadzieje, że jak trochę schudnę to jednak zadyszka się zmniejszy ;)))) nie odbieraj mi nadziei ;)))

      Usuń
    4. No prosze, ja sie wyzej wymadrzylam z tym wazeniem z samego ranca a tu Polly tez o tym pisze:))

      Usuń
    5. Tak, Polly mnie już uświadomiła ;)

      Usuń
    6. no więc cieszę się, że mogłam Cię uświadomić. Jutro najpierw wstań, potem siku i kupa a potem dopiero zważ się na golasa. Założę się, że będzie mniej niż dzisiaj :DDD

      Wsiowe babcie miały takie poglądy po wojnie kiedy brakowało jedzenia i wyglądało się zabiedzonym. To się tak wryło w głowy, że pokutuje póki to pokolenie nie wymrze.

      O tak ... zadyszka się może zmniejszy ale nie licz, że zniknie :D

      Usuń
    7. Tak jest! Plan na jutro jest ;)

      Usuń
    8. Polly, jak Ty na siódme pietro wchodzisz schodami, to ja czapke z szacunku sciagam teraz i klaniam sie do samej ziemi.
      Serio.
      Schody to jest dla mnie najgorsza rzecz EVER. Wejde pod góre (w sensie mountain) ale po schodach odpadam.

      Usuń
    9. oj tam no przecież nie zawsze tak wchodzę. Kilka no może kilkanaście razy jak zaczęłam zrzucać powakacyjny nadbagaż to uznałam, że między innymi warto też wykorzystać fakt zmieszkiwania na 7 piętrze i wchodzić piechotą. Stąd wiem, że łapię zadyszkę już na 3-cim bo te kilka razy się wgramoliła ale teraz tej głupoty już nie popełniam żeby się nie dołować, że to było kilka miesięcy temu a kondycja nadal stoi w miejscu :D

      Usuń
  8. Możliwe, ze pan listonosz poczuł respekt prze wagą. Schudniesz to się skończy donoszenie paczek do chaty :P

    A teraz popraw to zdanie, w którym mowa o miejsc stania wagi. Dziewczyny się pewnie bały zwrócić uwagę, ale mnie dorodne prosiaczki nie straszne, bo sam jestem utuczony jak spory wieprzek :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zauważyłam, że stała w koncie ale nie chciałam podpadać po ostatnim wytknięcie palenia na balkonie ;DD

      Usuń
    2. Dariuszu, myśle że z tym listonoszem to słuszna koncepcja. Chłop się wystraszył ;))) czasem dobrze być dużym ;)
      Stanę do kąta po tej wpadce z kontem ;)) dzięki za zwrócenie uwagi!

      Polly, akurat myślałby kto, że się czegoś/kogoś boisz ;)))

      Usuń
    3. bać się nie boję ale nie chciałam żebyś pomyślała, że jestem jeszcze bardziej złośliwa niż faktycznie jestem :DD

      Usuń
    4. E tam! Polly znamy się przecież nie od dziś :))))

      Usuń
    5. U mnie Polly jest prawie na etacie korektorki. Błędy ortograficzne zazwyczaj sam wyłapuje (przy pomocy funkcji sprawdzania ortografii w wordzie :D ), ale literówek czy niedoróbek w deklinacji zdarza mi się puścić sporo.

      Usuń
    6. oj tam to taki wolontariat korektorski jest :D

      Usuń
    7. A ja niestety na błędy, literówki nie zwracam uwagi. Jak pisze to czasem też ( właściwie często!) szybciej myśle niż pisze i to co chce przekazać to mi ucieka i później się sama sobie dziwie co ja wymodzilam :| często też mi się zdarza pisać w telefonie, a wtedy słownik szaleje, ja nie sprawdzę i już w ogóle cuda wychodzą ;)

      Usuń
  9. No to Kochana! Bierzemy się do roboty!

    OdpowiedzUsuń