09 marca 2018

Pani Buka ma depresje

albo co innego. Nie mam siły, nie mam weny. Nie mam weny do życia.
Nie mam energii.  Na nic. Wieczorem nie mogę zasnąć milion myśli kłębi się w mojej głowie. Rano nie mogę wstać. Najchętniej nie budziłabym się wcale... tak zasnąć i przespać najcięższe dni.

Depresja to ciężka choroba. Kiedyś z nią już walczyłam. I czuje że wszystko wraca.
Ale jak ma nie wracać, jak ciagle słyszę to zrobiłaś źle to nie tak. Czuje się jak glupek. Nic nie potrafiący głupek. Nawet wodę na herbatę przypalam...

A najgorsze jest to, że nie mam z kim pogadać. Tak od serca. Wyżalić się, wypłakać w rękaw. No bo jak to ty? Ty Pani Byko potrzebujesz pomocy? A jakie ty możesz mieć problemy? Życie jak w Madrycie, zawsze z uśmiechem na twarzy? Super mąż jeszcze lepsze dziecko. Sielanka. I rzeczywiscie na pierwszy rzut oka sielsko anielsko. Tylko że ten uśmiech na mojej twarzy to często maska. A ja czuje się jak ptak zamknięty w ( złotej) klatce.

Gdy zaczynam komuś się żalić to słyszę? Ty, ty narzekasz? Ja to dopiero mam problemy! U mnie to się dopiero działo? A tobie co? Zupa nie wyszła...

Mam wrażenie że nic mi nie wyszło. Nie to nie tak. Naprawdę cieszę się z tego co mam. Cieszę się że jesteśmy zdrowi i takie tam. Ale straciłam cała radość z życia. Brak mi sensu i celu. Wiem jak to brzmi. Egoistka myśląca o sobie.
Ale czy ja musze żyć tylko dla kogoś? Chce żyć dla siebie! Chce budzić się z uśmiechem i radością. Z ciekawością co przyniesie nowy dzień.

Ja głupia zawsze wysłucham w miarę możliwości pomogę. Jak chce żeby ktoś mnie wysłuchał nie ma chętnych. Za tydzień, miesiąc... No bo wiesz u mnie to teraz... i zaczyna się litania...smutne.
Chciałam wyskoczyć gdzieś z PRZYJACIÓŁKAMI na babski wieczór/weekend. Cisza....

Jestem samotna wśród tłumu ludzi. Uśmiecham się, a w środku płacze.

Taka karma.

Dziś na smutno. I nawet przebijające przez chmury promyki słońca nie cieszą.
Nie cieszy już nic.


41 komentarzy:

  1. Tak serio to wchodzilam dziś do Ciebie na bloga szukać czy moze mi się nie zaktualizowalas na liście bo tak długo milczysz. Domyślam się co czujesz i wiem że to zabrzmi głupio ale masz nas. Jak byś chciała pogadać zagadaj do mnie na fb ja teraz jakoś dużo czasu mam. Wiem że czasem wszystko dobija mnie też. Wiem że maski które zakładamy ciężko rozpoznać pod nimi prawdę sami się zatracamy zamykamy. KoleŻanki mają swoje życie a człowiek to istota stadna i chce żyć...Tak po prostu żyć....

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet nie wiesz jak doskonale Cię rozumiem...
    Nie wiem czy mam depresję - mam nadzieje że nie. Chodzę do psychologa już od pół roku - średnio pomaga, ale mogę się wygladac bez wysłuchania od drugiej strony, że ona ma na pewno gorzej. Po co te licytacje? Każdy ma przesrane. Z różnych powodów, w różnych aspektach życia. To też sprawa własnego podejścia. Często jest tak że ktoś narzeka bo nie wie że mogło by być gorzej. Każdy ma jakieś problemy a depresja jest zmorą naszych czasów.
    Na depresję polecam aktywność fizyczną - śmiesznie brzmi, wiem że się nie chce jak diabli, ale jak się już zacznie to jest lepiej - sprawdziłam na sobie. Niestety przestałam i od pół roku jestem w tym zasranym depresyjnym dołku.
    Trafiłam od Marty (mama2c)
    Pozdrawiam depresyjne z nadzieją na lepsze czasy, tak u Ciebie jak i u mnie.
    trzy-m.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziewczyny, my to chyba jakąś grupę wsparcia powinnyśmy założyć... U mnie małżeństwo kuleje na całego, ale inne rzeczy na szczęście całkiem nieźle. I to daje mi solidnego kopa do wstawania co rano, do życia po prostu... Ale nie zmienia to faktu, że 13lat po ślubie, wciąż nie taka stara (37lat) i w kwestii uczuć nie wiem na czym stoję, nie wiem gdzie jestem, nie wiem, co dalej.

      Też walczyłam z depresją. Chęć przespania u mnie w trudnych chwilach załącza się automatycznie. I to nie tylko w sensie moich jakiś tam osobistych odczuć pt."Najłatwiej byłoby przespać". Ja w gorszych chwilach robię się tak senna, jakbym działała na pilota i ktoś włączył "spanie".
      Wiesz, z tym zrozumieniem u innych, to naprawdę różnie bywa i w realu przekonałam się, że zazwyczaj kiedy człowiek najbardziej potrzebuje wsparcia- jest zupełnie sam. Nie wiem od czego to zależy- czy to kwestia tego, że wtedy faktycznie okazuje się, kto jest naszym przyjacielem- czyli złego doboru osób, czy tego, że może nie potrafimy właściwie o ten czas, uwagę, pomoc prosić? Czy jeszcze może chodzi o to, że kiedy właśnie chodzimy z tym przyklejonym uśmiechem, ludziom łatwiej myśleć, że silne z nas babki, że przecież u nas musi być w porządku... Może nie warto wcale pokazywać światu, że wszystko dobrze, jeśli tak nie jest? Ja uśmiech, śmiech, wyraz twarzy zadowolonej z życia opanowałam już chyba do perfekcji... To nie tak, że każdy mój śmiech i uśmiech są fałszywe. Ale najczęściej o tym, jak bardzo cierpię, wie tylko moja Mama bo Ona zna mnie najlepiej, inni nabierają się na pogodny wyraz twarzy...
      Droga Pani Buko. Nie znam Cię długo, nie znam Twojej historii, ciężko cokolwiek mi doradzić.
      Myślę jednak, że to pora upomnieć się o siebie. Nie masz z kim pogadać? Pogadaj sama ze sobą. Zrób kawę, zastanów się, co Ci przeszkadza, co podcina skrzydła. Co możesz zmienić Ty sama, a co nie zależy od Ciebie. Zastanów się, co by znacznie poprawiło Twoje samopoczucie i zacznij działać. Dzień kobiet, zbliżająca się wiosna, to dobry czas, żeby zrobić "u siebie" porządek. Na zmiany naprawdę nie jest za późno. I napiszę to, co u siebie- przede wszystkim Ty bądź dla siebie dobra, nie zapominaj o sobie.
      Ściskam i pamiętaj, że może nie w realu, ale tu możemy pogadać i wysłuchać :*

      Usuń
    2. Święta racja Marto Droga😗 wiesz co Pani Buko tak ciepło się na sercu robi ja ktos o nas myśli tak po prostu. Zwykly sms co u Was? Czy np zdjecie ktore wysylamy sobie z Martą( oczywsicie nie swoje tylko dzieci choć ja ostanio wysłałam jej film jak jeżdżę ze ślizgawki taaa to ten samozachwyt)Taka zwykła rzecz a cieszy. I to bardzo. I potem jak cos sie dzieje ważnego w życiu to dzielisz te wieści między tych wirtualnych przyjaciół. Bo bardziej liczy Cie ich zdanie bonwkesz ze jest szczere. Zgadnij do kogo dzwoniłam gdy zobaczyłam dwie kreski na teście.... i możesz nie odzywać się przez miesiąc np A wiesz że ta druga osoba tam gdzieś jest i czeka. Bo ten blog jest dla nas i my tu poznajemy się i cos dla siebie znaczymy.

      Usuń
    3. A wiecie Chi mi najbardziej pomagało w takich chwilach kiedy nikt nie miał czasu albo ochoty słuchać? Pisanieo tym co czuje. Ale nie na blogu, tylko w prawdziwym papierowym pamiętniku. Wylewalam na papier wszystkie żale i nutę Man pojęcia w jaki sposób, ale to mi pomogło przetrwać. Może też spróbujesz Pani Buko?

      Usuń
    4. A wiecie Chi mi najbardziej pomagało w takich chwilach kiedy nikt nie miał czasu albo ochoty słuchać? Pisanieo tym co czuje. Ale nie na blogu, tylko w prawdziwym papierowym pamiętniku. Wylewalam na papier wszystkie żale i nutę Man pojęcia w jaki sposób, ale to mi pomogło przetrwać. Może też spróbujesz Pani Buko?

      Usuń
    5. Nie wiem właśnie gdzie ja to pisałam, chyba nie u siebie... Ale wiecie co? Dla mnie z czasem, te osoby z bloga (oczywiście nie wszystkie) stały się dużo bliższe, niż te z reala. Tak, jak Ania piszesz- to z Wami bardziej chce mi się dzielić swoimi gorszymi chwilami, radościami i prędzej zrobię to właśnie tu- w naszym blogowym światku, niż w życiu poza laptopem. I naprawdę śmiem twierdzić, że tu można zawiązać prawdziwe, serdeczne przyjaźnie. Minusem oczywiście jest to, że ja na przykład mam to szczęście, że czuję chemię do dziewczyn, które mieszkają na drugim końcu Polski, w Niemczech, za oceanem, no najbliżej to chyba w stolicy :) Ale mimo wszystko to nie ma znaczenia- właśnie dzięki telefonom, mailom. Z czasem te znajomości wychodzą poza blog i ja bardzo sobie je wszystkie cenię. I to jest ten mój babski świat, klimat...
      Myślę, że z tym pisaniem to dobry pomysł.
      Od jakiegoś czasu łapie się na tym, że jeszcze jakiś czas temu tak bałam się prawdy o moim małżeństwie, że nie byłam nawet szczera sama ze sobą. Mocno z tym walczę i dziś wiem, że najpierw muszę się przyznać do moich prawdziwych uczuć przed sobą...
      Trudne to wszystko.

      Usuń
    6. Marta - te ostatnie zdania, to jakbyś o mnie napisała.

      Usuń
  3. Musisz znaleźć w sobie motywację do działania i do życia jeśli nie jest nią miłość do męża i dziecka i chęć dbania o nich. I o siebie. Może jakieś nowe hobby by w tym pomogło? Albo nowa praca?

    Postaraj się cieszyć z rzeczy drobnych, doceniać to co masz. A masz bardzo wiele. Zdrowie, rodzine, dom. Inni mogą ci pozazdrościć..jest tylu samotnych ludzi marzących o rodzinie..
    Każdy ma gorsze dni i chwile załamania i zwątpienia to nic złego. Ale jeśli to naprawdę depresja to sama sobie z tym nie poradzisz. Będziesz potrzebować pomocy lekarza i być może leków. Pomyśl o tym poki nie jest za późno.. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacznij od psychologa i szukaj w Centrum Pomocy Rodzinie - nie byle dziada w przychodni. Ja jeżdżę do PCPR-u. Nie potrzeba skierowania. A osoby stamtąd naprawdę się znają i mają ogromne doświadczenie. Co do cieszę nią się z tego co się ma - przy depresji to nie takie proste (gdy nic nie cieszy), a namawiają do tego powoduje jedynie jeszcze większe poczucie winy i wyrzuty sumienia, które przecież i tak już są, no bo "mnie nic nie cieszy". Przede wszystkim teraz musisz pomyśleć o sobie!

      Usuń
  4. hmmm a ja sobie myślę, że to nie depresja tylko przesilenie wiosenne. Bo aktualnie mam to samo. Np. dzisiaj piękne wiosenne słońce aż miło było wracać do domu z pracy. Przyszłam, zjadłam obiad zasiadłam do blotki i kurde odpadłam na 2 godziny. Normalnie taka senność mnie dopadła, że nie dałam rady. Wstałam jak Lu wrócił z pracy i nie żebym się wyspała co to to nie. I mam takie stany przez całą prawie zimę niezależnie od tego co w domu i w pracy. Myslę więc, że u Ciebie to trochę to samo jest.

    Co do tych żali i smutków możesz walić tutaj. Przecież od tego masz to miejsce. Nie ma co pisać tylko o super sprawach trzeba pisać prawdę jak jest.

    Moze sobie jakieś zajęcie znajdź w sensie nie wiem, jakaś siłownia, fitness albo jakieś dekupaże i scrapy teraz to modne ponoć uspokaja i wciąga. Trzeba mieć jakieś hobby albo zajęcie bo by człowiek oszalał.

    Co do facetów to czytałam powyżej wpisy. Chyba po tylu latach małżeństwa jak się zna każdy jak łyse konie i wiemy co nas w facetach wnerwia i oni wciąż to robią i się nie poprawiają to by się i święty wkurzył. Dopada nas kryzys wieku średniego i długotrwałych związków. To normalne. Słyszałyście o kimś kto jest 10-15 lat po ślubie i sobie nadal je z dziobków i kwili i słodzi przy ludziach i wszędzie ??? sorry ale ja nie słyszałam i nie znam. W moim otoczeniu to już faceci sobie a kobiety sobie. Raczej się kombinuje gdzie tu się wyrwać z domu z koleżankami a nie z mężem. Normalna kolej rzeczy i nawet zdrowy objaw bym powiedziała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że po tylu latach nie sposób spijać sobie z dziubków. Z drugiej strony, może ja jestem jakaś idealistką i romantyczką (choć to jedne z ostatnich cech, o jakie bym siebie posądzała, ale może skrycie o tym wszystkim marzę :)) ale myślę sobie, że właśnie po tylu latach, ta więź między partnerami powinna być dojrzała, głęboka, mieć swoją niepowtarzalną wartość...
      Dla mnie moje "związki" z kobietami są bardzo ważne. Uwielbiam wychodzić na kawę z mamą, z koleżankami z pracy, do kina, niedawno byłam z babskim zjeździe (blogowym, ale kameralnym- cudowne kilka dni!). Myślę jednak, że najlepiej jak jest równowaga. Przy dobrych wiatrach możemy z naszymi facetami spędzić pół wieku. To chyba nie do końca normalne jeśli faktycznie po tych 10-15latach każde by sobie coś tam...

      Usuń
    2. ja jestem zdania, że po tylu latach to jest nadal zakochanie ale takie które przeszło w przyjaźń i przywiązanie i wcale nie trzeba myśleć, że to jest złe :) to jest dobre i raczej normalne myślę sobie ale jednak wtedy wydaje mi się, że już się właśnie człowiek bardziej skupia na wyjściach z domu z kim innym i na sobie. Widzę to po koleżankach w pracy :) mamy same takie ze stażem 15 plus i żadna już nawet nie mówi o mężu misiek czy coś ... raczej suche fakty i polecenia i chętnie wychodzą z koleżankami po pracy. Taka kolej rzeczy :)

      Więź jest i jest to wartościowe ale zmieniają się priorytety i potrzeby :)

      Zresztą ja nie jestem dobrym przykładem akurat bo ja mam już w tej chwili drugiego męża.

      Usuń
    3. Ech, ja z kolei ekspertem żadnym... Inaczej moje małżeństwo nie wyglądałoby tak, jak wygląda :) Chociaż z drugiej strony, niedługo będziemy 13lat po ślubie, a jeszcze na jesieni mnie każde wyjście z mężem, czy wyjazd nadal ekscytował, a oboje jesteśmy na miejscu, w sensie, że mąż nie pracuje za granicą i widzę Go raz kiedyś.
      Pozdrawiam!

      Usuń
    4. też się za eksperta nie uważam :) w tej chwili jestem dopiero 5 lat po ślubie a razem jesteśmy od 8 lat. Poprzednio byłam mężatką rok z kawałkiem.

      Mnie też ekscytuje każdy urlop z mężem bo akurat mam szczęście, że on jest geografem podróżnikiem i zawsze jedziemy w ciekawe miejsca za granicę i sporo oglądamy i zwiedzamy ciekawych miejsc. Akurat nie wyobrażam sobie na wakacje jechać z koleżanką albo kimś innym :) ale o takie codzienne rzeczy chodzi. Że na początku znajomości czy małżeństwa ciężko nas wyciągnąć na babskie spotkania a teraz już coraz łatwiej i prędzej się na nie biega zostawiając męża w domu :)

      Usuń
    5. Zgadzam sie z Polly (nie pierwszy raz:)) no ale ja to mam juz trzeciego meza, wiec tym bardziej nie moge sluzyc jako przyklad.

      Dziewczyny kochane to wszystko wina tych bajek o Kopciuszkach, Krolewnach przeroznych na ktorych zostalysmy wychowane.
      Bajka sie zawsze konczy patrzeniem w dno oka ulubienca i wybranki, a powinna trwac dalej i pokazac prawdziwe uroki zycia.
      No ale wtedy to nie bylaby bajka...

      Jestem po slubie prawie 13 lat, na codzien mozemy nawet nie rozmawiac... bo i o czym????
      Tak to ja a nie on stawiam to pytanie.
      Owszem jak jest potrzeba czyli cos do zalatwienia to i jest okazja do rozmowy, ale na mily buk jak by mi tak siedziec obok trzymajac za raczke i patrzac w oczy pitolil farmazony to bym wkurwa dostala na 100%.
      Bo ja sobie dorobilam dalszy ciag do tych bajek i oczami wyobrazni widze jak Kopciuszek napierdala krolewicza tym bucikiem co to go krolewicz znalazl i wpasowal na Kopciuszkowa stopke.
      A teraz bucikiem ksiaze dostaje po lbie wcale nie za to ze nie przyniosl badyli z kwiaciarni obok tylko za to, ze zadaje idiotyczne pytania.
      No, widzicie ile we mnie romantyzmu?
      Tyle co wdzieku w kuchennym taborecie:)))

      Tez mnie czasem ekscytuje posiadanie meza, bo dlaczego nie skoro to calkiem wygodne. Jest nam dobrze ze soba, ale ja juz chyba za wiele w zyciu widzialam i slyszalam, zeby oczekiwac motyli w brzuchu tylko dlatego, ze maz wraca z pracy.
      Wraca? znaczy jest dobrze, sa pewnie tacy co nie wracaja.

      Z drugiej strony nie ma nic gorszego jak czlowiek sie chce zwierzyc oczekujac wsparcia i slyszy "ale na co ty narzekasz, ja to dopiero mam..."
      Na co komu taka licytacja?
      Ale obawiam sie, ze tak wlasnie reaguje spora czesc kobiet, zamiast wysluchac to natychymiast MUSI miec GORZEJ.
      Nasluchalam sie tego w dziecinstwie, bo moja mama byla taka kobieta. Serio wole nie miec kolezanek, przyjaciolek jesli na tym ma polegac kolezenstwo i przyjazn.
      Wole isc samotnie do baru na drinka i wyplakac swoje zale w rekaw barmanowi:)))
      Upsss.. jeszcze tego nigdy nie zrobilam, ale moze to jest wlasnie pomysl?

      Usuń
    6. Mój chrzestny z żoną sobie słofzą i bardzo się kochają, a od ponad 30 lat są małżeństwem i nawet pracują w jednej firmie całe życie. Nie mają dzieci i obydwoje pracują. Mają te same obowiązki więc nikt nikomu nie zarzuca że ty masz to a ty tamto a ty nic nie robisz... A ty darmozjad... Bla bla bla. Poza tym odpadają kłótnie i spory dotyczące dzieci, ich wychowania i tego kto się kiedy nimi zajmie.

      Usuń
    7. "W moim otoczeniu to już faceci sobie a kobiety sobie." - i to musimy zmienić, a nie godzić się na to, bo dalej nic się na tym męskim porombanym świecie nic nie zmieni. TAKIEGO LOSU CHCECIE DLA SWOICH CÓREK? Ja się nie zgadzam.

      Usuń
    8. Karina fajnie, że masz obok siebie taki przykład małżeństwa bo to jest naprawdę wyjątek. Ja takich nie znam więc trochę zazdroszczę bo chętnie bym poobserwowała.

      Natomiast co do tego, że my sobie a faceci sobie to nie generalizujmy, że zawsze i tylko z kobietami wszystko. Wiadomo, że z mężami też. Dziś z moim idziemy do kina akurat a nie z koleżanką.

      Ale ja z kolei obserwuję co innego. Takie kobiety które pół życia wszystko tylko z mężami ciuciuruciu i bez koleżanek bo mąż jest super najlepszy i po co mi koleżanki nagle jak się coś stanie i mąż je zostawia zostają same jak palec. Po pierwsze dlatego, że nie miały i nie dbały o koleżanki to ich nie ma a po drugie dlatego, że nie potrafią same nic dla siebie zrobić no bo zawsze tylko z mężem. To są życiowe niedojdy które trzeba potem uczyć życia w pojedynkę dla samej siebie. Wiem coś o tym akurat bo byłam taką niedojdą. I w życiu już sobie na coś podobnego nie pozwolę.

      Nie mam dzieci jestem szczęściarą. Mam kupę wolnego czasu dla siebie i mniej obowiązków. Ale jakbym miała córkę to na pewno nie chciałabym żeby była zapatrzona w męża jak w ścianę. Nie jesteśmy tylko dla facetów mamy być też dla siebie.

      Stardust ... weszłaś mi na ambicję ... czas poszukać trzeciego męża ha ha ha

      Usuń
    9. Dokładnie Polly! Mąż nie może być całym sensem życia! Jakby to nie brzmiało to najważniejsze jest to żeby być dla siebie najważniejszą. Nie wiem jak to ująć zeby mnie dobrze zrozumieć. ;)) najważniejsze to zrobić porządek w swojej głowie. I o to mi głównie chodzi. A nigdy nie chciałabym zeby jedynym sensem życia dla mojej córki był jakiś facet ;))) plącze się ale mam nadzieje że mnie rozumiecie ;)))

      Usuń
    10. ja rozumiem doskonale :) nie musisz mnie nic tłumaczyć :) każdy się czasem na męża wnerwia nawet chyba Ci co mają mężów bliskich ideałowi. Co nie oznacza, że ich zaraz rzucamy tylko czasem sobie na nich chcemy i nawet musimy ponarzekać :D

      Usuń
    11. Ja absolutnie nie namawiam to zapatrywania się na faceta. Musiałysmy się źle zrozumieć. Wręcz przeciwnie. Powinnyśmy myśleć o sobie, a nie podporządkować się facetom. Koleżanki są różne - osobiście średnio wierzę w przyjaźń i solidarność jajników, chodzi aż dzięki dziewczynom z blogów odzyskuję wiarę w ludzi. W moich komentarzach chodziło mi o to że w małżeństwie ludzie powinni się szanować, dobrze się odnosić do siebie, wspierać się okazywać sobie ciepło czułość bliskość, bo takie życie obok siebie i tylko na papierze nie ma sensu, choć naszym panom się wydaje że tak ma być.
      A mój chrzestny z żoną - zgadzam się że to wyjątek. Jak widać - zdarza się.

      Usuń
    12. no to jesteśmy w domu :)

      O tak, szacunek to podstawa. Jak go nie ma to nie ma sensu udawać i trwać w takim związku.

      Usuń
    13. Ja nawet nie pomyślałam o koleżankach tylko głębiej w to weszłam. Z tekstu że my sobie faceci sobie wyciągnęła że żyjemy, nie razem a obok i mimo że jak pies z kotem to udajemy że jest ok. Ja bardzo emocjonalna jestem i nie zinterpretowałam dosłownie tylko weszłam w głąb siebie a tu że mnie wyszedł głąb :P

      Usuń
    14. już się wszystko wyjaśniło :)

      Usuń
    15. Maz ma byc mezem a nie calym swiatem. Ja tez lubie towarzystwo mojego meza, nawet jak milczymy, gdybym nie lubila to juz nie bylby moim mezem - proste jak swinski ogon na deszczu:))

      Usuń
    16. I serio to w zyciu nie widzialam ani nie slyszalam o bardziej czulym i wspierajacym czlowieku jak moj maz. A wiem co pisze bo sie sprawdzil na 100% w najgorszym dla mnie czasie.
      Ale to nie znaczy, ze od tej pory nie widze poza nim swiata.

      Usuń
    17. Star święte słowa. Mąż to mąż. Tylko i aż ;)))) całym światem być nie powinien choć często niestety jest.

      Wspaniały to Wspaniały człowiek bez dwóch zdań!
      ( czytam wcześniejsze lata i już mogę sobie pozwolić na opinię :)

      Usuń
    18. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    19. Stardust - gratuluję i zazdroszczę.

      Usuń
  5. "Tylko że ten uśmiech na mojej twarzy to często maska"

    Po co nosisz tę maskę?

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiecie co Wam powiem?
    Przykre to wszystko co tu piszecie - Wy się świadomie zgadzać na cierpienie w małżeństwie. To nie tak! Dziewczyny!
    Relacje mąż-żona są cholernie ważne! Kiedy dzieci wyfruną z gniazda to właśnie z partnerem/partnerką żyjecie razem przez kolejne 30-40 lat RAZEM. I o te relacje małżeńskie musimy dbać. Nie można się poddać, nie można takiego przykładu dawać córkom. Nie pozwolę by cierpiała tak jak ja czy większość kobiet. Jeśli ma być w beznadziejnym, nieuskrzydlającym związku z facetem to wolę żeby była szczęśliwą lesbijką albo singielką. Wałek do ciasta w zęby i wbijaj ie w łeb tym waszym nie złym facetom o co wam chodzi, co czujecie i co chcecie zmienić - bo życie nie kończy się na dzieciach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *nieczułym facetom - tam miało być (piszę z telefonu i mi słownik zamienia). Sorry.

      Usuń
  7. O matusiu! Wchodzę i oczom nie wierzę;) jaka dyskusja!
    Dziewczyny dziękuje Wam bardzo za wszystkie komentarze. Ale to nie tak że sensem mojego istnienia ma być mąż. Widziały gały co brały. Nie od dziś wiem ze jest romantyczny jak słoik ogórków. Zreszta ja też nie przepadam za celebrowaniem tych wszystkich świąt itd. Z jednej strony jestem szczęśliwa. Mam życie o którym nie jeden mógłby marzyć. Codzień dziękuje za to że jesteśmy zdrowi bo to najważniejsze i wiem że są tacy co maja gorzej, ale tak po ludzku każdy czasem ma gorszy dzień. Chciałby być wysłuchany i zrozumiany nawet jeżeli jego największy kłopot to przysłowiowa przypalona zupa. Tego mi zabrakło.
    Czy któraś z Was chorowała na depresje? To podstępna i okropna choroba. I naprawdę ciężko wskrzesić w sobie entuzjazm i radość kiedy nic nie cieszy. To problem we mnie. Mój problem. Nie tego że mąż nie spija mi z dziubka i nie patrzy głęboko w oczy a młoda ciagle bałagani. To mnie wszystko wkurwia maksymalnie. Reaguje na wszystko tak jak nigdy dotad. Albo wielka awanturą, albo olewam, wyłączam się i udaje że mnie nie ma. Bez pomocy nic z tego nie będzie. Myślałam ze pomocą będą przyjaciółki ale traktują mnie jak wariatkę bo jakie ja mogę mieć problemy...
    Dlaczego nosze uśmiech jako maskę? Ano dlatego że tak mnie wychowano. Nie użalać się, z uśmiechem iść przez życie... No to idę.;)
    Kończąc. Dziękuje że jesteście, dziękuje za każde słowo. Grupa wsparcia to dobry pomysł ;)))
    A dzisiaj intensywny pełny ruchu dzień z córką. Mam nadzieje że „wyskoczę” złe emocje!

    OdpowiedzUsuń
  8. Wyskaczę miało być. Telefon płata mi figla.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nigdy mnie depresja nie dotyczyła ale jeśli faktycznie czujesz, że to coś głębszego niż chwilowe nic-nie-chciejstwo to rzeczywiście lepiej pogadać ze specjalistą :)

      Usuń
    2. A ja już kiedyś z nią walczyłam :( i zaczynało się tak jak teraz ;( i trochę się tego boje. Ale w ramach terapi dzisi dzień z córka na sportowo od rana. Jutro dzień z mężem. Kino i obiad we dwoje. Dla higieny ;)))

      Usuń
    3. no to może profilaktycznie się do lekarza udaj poza tymi zajęciami dla higieny :) lepiej wcześniej niż później bo będzie się z tego gorzej otrząsnąć :)

      Usuń
    4. Skoro tak się depresja zaczyna, to wygląda na to że mam ją od ładnych paru lat.

      Usuń
    5. "To podstępna i okropna choroba. I naprawdę ciężko wskrzesić w sobie entuzjazm i radość kiedy nic nie cieszy. To problem we mnie. Mój problem" - Jezu... Mam depresję. Wmawia sobie że nie, wydawało mi się że jak się ma depresję to się nawet z łóżka nie wstaje, ale ja bym właśnie nie wstawała jakbym dzieci nie miała, a tak to dla nich wstaję bo muszę zrobić śniadanie, zawieźć syna na terapię ugotować itp. Jednak to jest odbębnianie tego co muszę zrobić - też nic mnie nie cieszy.

      Usuń
    6. Dlatego proponowałam udać się do lekarza- psychologa lub psychiatry po pomoc. Bo tu sama rozmowa z koleżanką nie pomoże raczej niestety..

      Trzymam kciuki za ciebie!

      Usuń